W ubiegłym tygodniu w sprawie liczebności armii wypowiedziało się dla mediów trzech czterogwiazdowych generałów: jeden z służbie czynnej, drugi w rezerwie a trzeci w stanie spoczynku. Wszyscy w ostatniej dekadzie byli szefami Sztabu Generalnego WP, czyli pierwszymi żołnierzami „Rzeczpospolitej”.
Przy okazji ujawniono, że obecny szef SG WP ma nieco inny pogląd na liczebność armii niż generał „ośmiogwiazdowy” - jak pogardliwie nazwał gen. w st. spoczynku Mieczysława Gocuła, stojącego na czele zespołu w MON ds. audytu i zarazem komendanta Akademii Sztuki Wojennej - Mariusz Błaszczak, były minister obrony narodowej, który szacunek do munduru powinien mieć „we krwi”.
Do tego określenia „jako niestosowane i nietaktowne” ustosunkował się Janusz Sejmej, rzecznik MON, co jego zdaniem „świadczy o tym, jakim szacunkiem, a raczej jego brakiem, darzy polskich żołnierzy i oficerów były minister obrony narodowej”. Zapewnił, że liczebność armii będzie zwiększana i ma osiągnąć na koniec tego roku około 220 tysięcy żołnierzy, w tym 133,5 tys. to kadra zawodowa. W komunikacie dodał, że nie mniej istotna jest jej zdolność operacyjna i sprawna obrona cywilna. Należy przypomnieć, że OC nie znalazła się w ustawie o obronie Ojczyzny. Tymi regulacjami miał zająć się inny resort mundurowy, czyli MSWiA, ale nie zdążył jej uchwalić przed końcem prawicowej koalicji. Jest to plan reagowania obronnego państwa. Bardzo ważna sprawa, nie tylko dla administracji rządowej i samorządowej, ale i ludności, o czym codziennie przekonują się Ukraińcy.
Skupmy się jednak na liczebności armii oraz szkoleniu, bo wiele interesujących wątków przedstawił obecny, a także byli szefowie SG WP. Gen. Gocuł w rozmowie z portalem „Onet” stwierdził, że „konia z rzędu” temu kto wpadł na pomysł budowy 300 tysięcznej armii , skoro nie ma określonych misji sił zbrojnych i scenariuszy działania wojska w razie zagrożenia. Jego zdaniem, obecna strategia jest ułomna, bowiem nie zawiera misji sił zbrojnych, nie określa, czy na wojsku spoczywa tylko obowiązek obrony Ojczyzny, czy również reagowania kryzysowego. Nie wiadomo też w jakim stopniu nasze siły zbrojne mogą zaangażować się w misje sojusznicze. Do tego nadal nie ma polityczno-strategicznej dyrektywy obronnej, która określa zadania struktur państwa na czas zagrożenia i wojny.
Wielu ekspertów uważa, że osiągnięcie trzystu tysięcznej armii, z tego 200 tysięcy żołnierzy zawodowych i po 50 tysięcy terytorialsów i żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej nie jest możliwe bez odwieszenia obowiązkowej służby wojskowej. Byłoby to zbyt duże ryzyko polityczne, zwłaszcza w sytuacji gdy na zawieszenie „zetki” zdecydował się premier Donald Tusk po wygranych wyborach w 2007 r. Powrót do obowiązkowej służby zasadniczej zapowiadał także Jarosław Kaczyński, lider PiS w 2015 r. ale prawicowa koalicja nie zdecydowała się na ten krok podczas 8 letnich rządów, nawet po agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r. i po uchwaleniu ustawy o obronie Ojczyzny. W tych przepisach pozostawiono furtkę na taką możliwość, którą można szybko otworzyć Ponadto wprowadzenie niepopularnej - jak wykazały badania – „zetki” byłoby odczuwalne dla gospodarki i rynku pracy z uwagi także na wyzwania demograficzne.
Zdaniem byłego szefa SG WP gen. Rajmunda Andrzejczaka, czynnikiem nadrzędnym powinna być powszechność, a nie przymus zasadniczej służby. W rozmowie w portalem wp.pl generał podkreślił, że mądrością jest to, by zarządzić tym potencjałem, który mamy i szukać różnych form pozyskiwania młodych ludzi do armii m.in. poprzez klasy wojskowe, dobrowolną zasadniczą służbę wojskową czy krótkie formy przeszkolenia.
W tym kierunki zmierzają działania obecnego kierownictwa SG WP, z szefem gen. Wiesławem Kukułą. Podczas ubiegłotygodniowego spotkania z mediami na warsztatach pt. „Odstraszanie a komunikacja strategiczna” poinformowało, że armia może liczyć docelowo nawet 450 tysięcy, jeśli do tego doliczymy żołnierzy aktywnej rezerwy
Została ona utworzona w ustawie o obronie Ojczyzny z myślą o ochotnikach - rezerwistach po zakończeniu szkolenia wojskowego. Żołnierz pełni wówczas służbę na podstawie powołania na czas nieokreślony, a jednocześnie pracuje w cywilu. Musi się stawić w jednostce wojskowej raz na kwartał, na co najmniej dwa dni w czasie wolnym od pracy oraz jednorazowo na czternaście dni, co najmniej raz na trzy lata. Za każdy dzień służby otrzymuje uposażenie (jest ono uzależnione od posiadanego stopnia wojskowego).
W ocenie SG WP, takie szkolenie kosztuje ok. 40 proc. tego ile utrzymanie żołnierzy zawodowych. Na razie w aktywnej rezerwie jest tysiąc osób, a tegoroczny limit wynosi nie więcej niż 20 tysięcy w tej formacji. Budowa tej formacji ma być oparta o wzorce fińskie i trwać 15 lat, kiedy to docelowo ma osiągnąć poziom 150 tysięcy żołnierzy.
Koncepcja SG WP zakłada, że jednostki Wojska Polskiego będą podzielone na różne kategorie, w których jedne złożone z żołnierzy zawodowych będą gotowe do natychmiastowego działania a inne z kolei opierałaby się przede wszystkim na rezerwistach mobilizowanych w razie potrzeby. Gen. Kukuła ocenił m.in. że należy skończyć z występującymi w wojsku sytuacjami, w których żołnierz przez cały okres służby pozostaje w stopniu szeregowego. Jego zdaniem konieczne jest stworzenie takiego systemu rozwoju karier i awansów w wojsku, by każdy żołnierz miał możliwość oraz obowiązek rozwoju i awansowania na kolejne stopnie wojskowego, nie pozostając na jednym z nich dłużej niż kilka lat.
W SG WP kontynuowane są prace nad wprowadzeniem systemu "zarządzania talentami" w wojsku. Chodzi o m.in. o stworzenie bazy danych na temat zdolności i umiejętności poszczególnych żołnierzy, co pozwoliłoby efektywniej nimi zarządzać i np. przydzielać ich do funkcji, w których mogą sprawdzić się lepiej niż inni.
W ramach systemu ma zostać m.in. przygotowany kwestionariusz kompetencji w różnych dziedzinach - m.in. naukach przyrodniczych, informatyce, matematyce, technice, rozumieniu tekstu, geografii czy polityce - którego wyniki po wypełnieniu przez żołnierza trafiałby do ogólnowojskowej bazy danych.
Ponadto w planach SG WP jest zwiększenie w perspektywie do 2026 r. na indywidualne wyposażenie żołnierzy w ramach podpisanego w 2014 r. programu „Tytan” oraz planowania i programowania rozwoju SZ RP w latach 2025-2039. Celem tego programu było opracowanie nowego kamuflażu, oporządzenia taktycznego, mundurów nowej generacji i kompleksowej modernizacji wyposażenia indywidualnego żołnierza, z tego wiele zostało już wdrożonych do produkcji m.in. karabinki MSBS GROT czy pistolet VIS-100 9 mm. Jednym z ostatnich badanych elementów jest umundurowanie, które było testowane przez żołnierzy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich.
Czy tego umundurowania i wyposażenia wystarczy na trzystu lub 450 tysięczną armię? Do tej pory zamówiono w 2017 r. jedynie 14 tys. kompletów Tytana. Zakupując ogromne ilości uzbrojenia, na ogół bez procedur konkurencyjnych, warto także pomyśleć o infrastrukturze, bo kosztowny sprzęt nie może być trzymany pod chmurką, a także o wyszkoleniu i odpowiednim zmotywowaniu wojskowych do ich obsługi.
Przede wszystkim należy ustalić jaka ma być docelowa wielkość polskiej armii, bo - jak się wydaje i ku czemu skłania obecne kierownictwo MON - realna jest trzystutysięczna, ale z aktywną rezerwą.
Wolin
Grafika: CWCR